Prezydent wreszcie odpowiedział

W NGP z sierpnia ukazał się mój felieton "Kłamstwa i hipokryzja - część II", w którym obnażyłem mechanizm wypłacania dwóm wysokim urzędnikom z Pragi Północ stałych umów za fikcyjne zlecenia będące stałym dodatkiem przewyższającym ich pensje w urzędzie. Chodziło o niebagatelną kwotę 122 200 złotych, wypłaconym tym panom na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Sprawę wykryła komórka kontroli z urzędu miasta, wnosząc w protokole pokontrolnym odpowiednie zalecenia. Na moją prośbę radny Warszawy Jerzy Wojciech Świtalski 8 lipca skierował do pana prezydenta Kaczyńskiego interpelację, jakie dalsze kroki Pan Prezydent zamierza podjąć w tej sprawie. Zwyczajowo - bo miasto Warszawa po trzech latach funkcjonowania pod miłościwie nam panującym prezydentem Kaczyńskim nie ma swojego statutu, będącego wewnętrzną konstytucją miasta - odpowiedź na interpelację radni otrzymują po dwóch tygodniach. Tym razem trwało prawie dwa miesiące, zanim radny Świtalski doczekał się odpowiedzi. Jest ona datowana na 2 września. Odpowiedzi niestety nie podpisał prezydent Kaczyński i to jest być może odpowiedź na pytanie, skąd ta zwłoka. Pod dokumentem figuruje parafa jego wiceprezydenta Andrzeja Urbańskiego, zastępującego prezydenta, który prowadzi intensywną kampanię wyborczą o najwyższy urząd w państwie. Dlaczego miłościwie nam panujący prezydent Kaczyński przez dwa miesiące zwlekał z odpowiedzią? To pytanie, może banalne, zasługuje na głębszą analizę. Być może Pan Prezydent nie chciał się splamić, podpisując ogólnikową odpowiedź radnemu Świtalskiemu i czarną robotę zrzucił na swojego zastępcę. Być może, Pan Prezydent nie dopuszcza do swojej świadomości, że jego ludzie nie do końca postępują zgodnie z przepisami prawa. Być może, Pan Prezydent mający usta pełne frazesów na temat Prawa i Sprawiedliwości, wobec swojej ekipy stosuje inne kryteria?

Co jednak odpisuje na interpelację pan Urbański? Wydaje się, że wysocy urzędnicy miasta nie zrozumieli jej sensu. Odpowiadają, że podpisali wystąpienie pokontrolne do burmistrza Sosnowskiego, w którym polecili mu wyeliminowanie w przyszłości takich przypadków, nie tworzenia w urzędzie fikcyjnych stanowisk pracy, zaniechanie zawierania umów zleceń z pracownikami urzędu na czynności, których wykonywanie należy do ich obowiązków wynikających ze stosunku pracy i poinformowanie Pana Prezydenta o wykonaniu zaleceń.

W sprawie konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację pojawia się jednozdaniowe enigmatyczne stwierdzenie "Jednocześnie podjąłem inne stosowne działania prawne związane z ujawnionymi nieprawidłowościami". Jakie? Tym pan Urbański nie chce się podzielić z radnym Świtalskim, zachowując to jako swoją słodką tajemnicę. A przecież ewidentnie złamano prawo. Ja osobiście z niedawnej przeszłości pamiętam, jak pan prezydent Kaczyński gromkim głosem piętnował wszystkie nieprawidłowości w Warszawie, przesyłając wiele nawet błahych spraw prokuraturze. Tylko, że nie dotyczyły one członków Prawa i Sprawiedliwości. Pan prezydent Kaczyński wykonał klasyczny unik. W momencie, kiedy wyszły brudy w jego partii, nawet nie miał cywilnej odwagi, żeby je publicznie napiętnować. Najchętniej zamiótłby je pod przysłowiowy dywan, aby opinia publiczna się o niczym nie dowiedziała.

Pan Kaczyński stoi na czele jednego z ugrupowań, które mają aspiracje do sprawowania władzy w Rzeczypospolitej, a za kilka dni wybory. Warto się zastanowić, czy odpowiada nam takie stosowanie prawa i czy tak ma wyglądać sprawiedliwość.

Ponadto nie mogę się oprzeć wyrażeniu opinii, że próbując zamienić jedną prezydenturę na drugą pan Kaczyński łamie kontrakt z warszawiakami, który zawarł trzy lata temu, ubiegając się o fotel Prezydenta Warszawy.


Ireneusz Tondera
radny woj. mazowieckiego
przewodniczący
klubu radnych SLD


5735