Prosto z mostu

Inglisz Szop


Śmieszy mnie bezradność urzędników, próbujących naprawiać swoje błędy sprzed kilku lat. Stadion piłkarski przy ul. Łazienkowskiej wybudowany za 456 mln zł, wyasygnowane przez Hannę Gronkiewicz-Waltz z budżetu miasta, oddany w dzierżawę firmie ITI, od sierpnia nosi nazwę "Pepsi Arena". Oczywiście, nie za darmo: ITI dostanie za to od PepsiCo rocznie dwa razy więcej pieniędzy, niż wynosi oplata dzierżawna na rzecz miasta. Zawierając umowę dzierżawy władze miasta nie wpadły na pomysł, żeby w wpisać do umowy podział zysków z tego tytułu, więc wychodzi na to, że ITI ma stadion od miasta za darmo, by nie rzec - za dopłatą. Urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz teraz się pieklą. Jedni mówią, że umowa dzierżawy nie daje klubowi prawa do sprzedaży nazwy; inni, że nadawanie nazw jest wyłączną kompetencją samorządu. To oczywiste bzdury. ITI nazwy nie "sprzedał", a sama nazwa nie jest nazwą w rozumieniu prawa samorządowego czy geodezyjnego. Samorząd nie nadaje nazw sklepom, kinom ani stadionom, w każdym razie nie po 1989 roku.

Mnie bardziej martwi samo brzmienie nazwy stadionu. "Arena" w języku polskim nie kojarzy się z piłką nożną, ale z cyrkiem. Nazwa "Pepsi Arena", oparta na angielskiej składni, wpisuje się w estetykę nazw typu "Fitness Klub", "Wola Park" czy "Hill Park Apartments" (to osiedle na Bielanach). Ten pseudoangielski sznyt to prawdziwa choroba. Najgorzej wyglądają szyldy typu "Spożywcze Szop", ale w swoim nagromadzeniu nawet poprawne językowo angielskie nazwy sprawiają w mieście wrażenie śmietnika.

Gdyby prawo decydowania o nazwie stadionu przy Łazienkowskiej zachowały władze miasta, niewiele by to zmieniło. Miejscy urzędnicy chętnie przykładają bowiem rękę do powiększania tego śmietnika. W ubiegłym roku zorganizowali w Warszawie festiwal muzyczny wzorowany na festiwalu w Nantes. Impreza w Nantes nazywa się "La Folle Journée", co w języku kraju, w którym się odbywa, oznacza "Szalone Dni". Impreza w Warszawie nazywa się z angielska "Chopin Open" i w żadnym języku nie oznacza nic. Nijak nie nawiązuje ani do francuskiego pierwowzoru, ani do Chopina, który angielskiego chyba akurat nie znał. Nawiązuje może do nazwy turnieju tenisa, ale Chopin w tenisa grywać nie mógł, gdyż w jego czasach takiej gry nie znano.

Na początku lipca Nowy Świat obwieszono transparentami z napisem "Warsaw Welcomes You". Zapewne z okazji początku polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, ale napisowi nie towarzyszyło logo polskiej prezydencji, lecz... znaczek Euro 2012. Nic z tego nie rozumiem. Wiem jedno: w żadnej innej europejskiej stolicy, oprócz Londynu rzecz jasna, przy takiej okazji nie pojawiłby się napis po angielsku.


Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4846