Chłodnym okiem

Wybory 2011

Powoli kampania wyborcza zaczyna nabierać rumieńców. Listy są zarejestrowane, więc już nikt kandydata z niej skreślić nie może. Numerki list wylosowane, farciarze z PiS mają 1, SLD - 3, a PO - 7. Maszyny drukarskie poszły w ruch i już zaczynamy być zasypywani ulotkami i uloteczkami. Pojawiły się billboardy wyborcze, mimo iż były zamiary ich zakazania. Może i dobrze, bo jakby Ryszard Kalisz wyglądał na małym plakaciku, a na billboardzie - to i owszem. Plakat wyborczy to temat sam w sobie. Kandydaci indywidualnie i z osobą wspierającą (wtedy koniecznie ktoś ważny), obowiązkowe krótkie hasło, wzrok koniecznie prześwietlający potencjalnego wyborcę. Standard i rutyna. Zdarzają się przemyślane odstępstwa, do takich na pewno należy zbiorówka zrobiona przez PiS, na której znajdziemy same panie na czele z nowa gwiazdeczką tej partii młodą radną Łodzi - prywatnie absolwentką pedagogiki specjalnej - co wiele tłumaczy i ma ocieplać wizerunek partii. Tylko że zza pleców tych dam wystają twarze Macierewicza, Brudzińskiego, Dorna, Suskiego, Lipińskiego, Kamińskiego, Wąsika, Święczkowskiego i wielu innych bohaterów IV RP, którym Barbara Blida powinna śnić się po nocach. Zgadzam się z byłą szefową kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego i byłą posłanką PiS Joanną Kluzik-Rostkowską i stawiam dolary przeciwko orzechom, że po wyborach panie pójdą w kąt, a na salonach dominować będą stare pisowskie wygi. Łagodna twarz prezesa znów będzie toczyć smoleński jad.

Problem ma PO, bo co może obiecać, jak wszystko już obiecała cztery lata temu i teraz ma kłopoty z realizacją, najlepiej więc powiedzieć - i już słychać te akcenty - że będą kontynuowane dobre zmiany. Największy kłopot ma lider listy warszawskiej Donald Tusk, bo on, w przeciwieństwie do Kaczyńskiego i Kalisza - zamieszkiwaniem w stolicy nie może się pochwalić. Kaszeba jest i basta. Więcej - nie może się pochwalić żadnym gestem na rzecz stolicy, wątku drenażu budżetu stolicy w formie "janosikowego" z litości ciągnął nie będę. Sądziłem, że będę mógł premiera choćby za Stadion Narodowy pochwalić. Powstaje, bo gdzie miałby powstać, lecz golec jest i tyle. W panoramie Pragi wygląda jak wielki łatający talerz, a gdzie reszta, gdzie te obiekty towarzyszące: baseny, hale, biurowce, nawet porządnych parkingów nie będzie.

Palikot biega po Warszawie jakby mu samemu przypalali i koniecznie z kimś chce konferować. Panie Januszu, najlepiej samemu ze sobą przed lustrem z małą buteleczką w jednej ręce, w drugiej może być świński ryj bądź coś innego. Interlokutor po drugiej stronie odpłaci Panu tym samym, czym Pan go poczęstuje. Moja partia, otrząsnąwszy się z zawirowań po okresie układania list, jak dobrze naoliwiona maszyna powoli zaczyna nabierać rozpędu. Z billboardów dyskretnie uśmiecha się Ryszard Kalisz, widać liderkę młodzieżówki Paulinę, a pod Warszawą billboardy z Katarzyną Piekarską. "Jutro bez obaw" to zarówno obietnica, jak i zobowiązanie partii istniejącej od wielu lat na polskiej scenie politycznej. Partii o dużym dorobku, partii, która wielokrotnie rządziła lub współrządziła Polską. Partii, której przedstawiciele wprowadzali RP do struktur NATO i Unii Europejskiej. Partii, która jak wszyscy miewa kłopoty, ale której warto zaufać.

PS I Na liście nr trzy - warto dziewiątego zgłosować na dziewiątkę.

PS II Batalia ze skazanym za szantaż i pedofilię radnym Łukaszem Muszyńskim jeszcze się nie zakończyła. Młodzieniec ten odwołał się do sądu administracyjnego od decyzji rady dzielnicy odbierającej mu mandat radnego. Przypadek ten pokazuje dobitnie, jak dziurawe jest prawo, a szczególnie dotkliwe jest to, że przepisy te pojawiły się w tej kadencji parlamentu. To, niestety, kolejny bubel prawny koalicji PO-PSL.

Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ
Sojusz Lewicy Demokratycznej
5870