Lęk przed szczytem

Wybitny polski psychiatra, prof. Antoni Kępiński pisał - Ludzie, którzy przyjmują swoją starość, nie robiąc z niej problemu, są młodsi od tych, którzy chcą za wszelką cenę zachować swoją młodość. Polski model starości bliższy jest jednak poglądowi pisarki Anny Kamieńskiej - Wspinać się tak mozolnie na tę górę, żeby dowiedzieć się, że ta góra nazywa się starość. Oczekiwać wspaniałego widoku ze szczytu, a ten widok - to śmierć. Lęk młodości przed starością to lęk przed szczytem.

- Czuję się bardzo samotna, czuję bezbrzeżny smutek i paniczny lęk, kiedy zostaję w domu sama. Tracę wtedy poczucie rzeczywistości, mam wrażenie, że za chwilę umrę, czuję ból i ucisk w splocie słonecznym, przenoszę przedmioty z miejsca na miejsce i nie mogę sobie przypomnieć, gdzie je położyłam. Otoczenie jest wrogie, nie potrafię skorzystać z telefonu, bo źle widzę i zanim wykręcę długą sekwencję cyfr jest za późno - trzeba zaczynać od początku. Jestem całkowicie zależna od innych - od dzieci i opiekunek. Czuję się jak w niewoli. Nie mogę sama wyjść z domu, nie mogę robić tego, co zawsze tak lubiłam - jeździć na działkę, spotykać się z ludźmi, czytać. Rozumiem, że moje dzieci mają swoje życie i swoje sprawy, ale buntuję się przeciwko temu, że tak niewiele mogą dla mnie zrobić, choć rozsądek mówi mi, że robią więcej niż inne dzieci – mówi chora na depresję i na jaskrę, 83-letnia Klara. - Całe życie byłam niezwykle aktywna, otoczona gromadką dzieci - urodziłam ich pięcioro, a potem gromadką wnuków i prawnuków. Nie pracowałam zawodowo. Zawsze byłam pogodna, wręcz wesoła. Od kilku lat sytuacja się zmieniła. Coraz częściej czuję smutek i nie widzę przed sobą przyszłości.

Zwyrodnienia kolan unieruchomiły mnie, ale naprawdę okropnie poczułam się, kiedy kardiolog po wykonaniu EKG poinformował mnie, że przeszłam zawał. Przychodzą myśli o śmierci, która wydaje się zimna i przerażająca. Często się denerwuję, czuję potrzebę spokoju, drażnią mnie dzieci i wnuki. A tak kiedyś lubiłam, jak wszyscy zjeżdżali się do mojego domu, ale teraz, kiedy przychodzą do mnie z jakimiś problemami, wobec moich, te ich wydają mi się śmieszne – mówi 85-letnia Krystyna. - Odczuwam dolegliwości związane ze starzeniem się, ale staram się nie myśleć o nich. Nie założyłam rodziny, ale nie narzekałam na brak towarzystwa, pracowałam zawodowo, opiekowałam się chorą matką, zajmowałam się dziećmi siostry, a potem jej wnukami. Od wielu lat mam nadczynność tarczycy i rozrusznik serca, reumatoidalne, zesztywniające zapalenie stawów. Od niedawna dołączyła się jaskra i zaćma, poruszam się z balkonikiem. Staram się nie poddawać, odwiedzają mnie przyjaciele. Nie jest mi łatwo, ale nie narzekam, bo cóż mi to da – mówi 87-letnia Zofia. Wedle jednej z definicji starzenia się ten proces polega na zmniejszeniu zdolności organizmu do odpowiedzi na stres środowiskowy i pojawia się wraz z upływem czasu. Następuje wówczas naturalne i nieodwracalne nagromadzenie się uszkodzeń wewnątrzkomórkowych, przerastających zdolności organizmu do samonaprawy. Starzenie się powoduje utratę równowagi wewnętrznej organizmu, co zwiększa ryzyko wystąpienia chorób. Prowadzi do upośledzenia funkcjonowania komórek, tkanek, narządów i układów, zwiększa podatność na choroby m.in. na choroby krążenia, choroby neurologiczne i psychiczne, układu kostnego, choroby oczu, nowotwory, wreszcie prowadzi do śmierci. Charakterystyczne i spektakularne objawy starzenia to utrata masy mięśni (zwiotczenie) i kości (osteoporoza), zmniejszenie elastyczności skóry (zmarszczki), pogorszenie ostrości wzroku i słuchu, problemy z pamięcią, wydłużony czas reakcji. Proces starzenia jest niezwykle złożony, dotyczy wszystkich organizmów wielokomórkowych i ma swoje źródła w skomplikowanych i różnorodnych mechanizmach. Jest uzależniony przede wszystkim od działania genów i wpływu otoczenia na organizm.

Wśród mnogości teorii starzenia można wydzielić dwie grupy. Teorie zaprogramowanej śmierci zakładają, że czas życia organizmu jest odliczany przez zegar biologiczny. Kiedy zegar odliczy zaprogramowany czas życia komórek, włącza się proces samobójczej śmierci organizmu. Teorie kumulacji błędów upatrują przyczyn starzenia się w negatywnym wpływie środowiska na organizm. Działające nań w tym procesie czynniki mutagenne powodują błędy w kopiowaniu genów. Zmutowane geny kumulują się podczas przenoszenia do kolejnych pokoleń komórek. Po pewnym czasie ilość błędów przekracza dopuszczalny poziom. Organizm nie potrafi sobie poradzić z ich nagromadzeniem i następuje jego śmierć. Tak właśnie - z punktu widzenia nauki – wygląda proces opisany przez nasze rozmówczynie. Jednak dotkliwość ograniczeń związanych z podeszłym wiekiem można ocenić dopiero słuchając ich samych. - Człowiekowi młodemu i sprawnemu trudno jest zrozumieć dramat człowieka starego. Dramat codziennych zmagań ze sobą i z nieprzyjaznym otoczeniem. Rani poczucie bycia na marginesie życia, rani zniecierpliwienie osób bliskich. Zniecierpliwienie po części zrozumiałe. Wy, młodzi, zawsze się spieszycie. My, starzy, mamy problemy z podstawowymi czynnościami. Ubieramy się wolno, jemy wolno i myślimy niespiesznie. Boli nas to, że tak często jesteśmy bezradni i zdani na łaskę innych. Przecież mamy poczucie godności i dumę, a te są często wystawiane na ciężką próbę. Patrząc na młodych myślę, że oni pewnie gardzą moją nieporadnością i brzydotą starości i chorób - mówi Klara. - Widzę, jak mój wiek i choroby stopniowo wyłączają mnie z życia rodziny. Dzieci i wnuki rozmawiają o swoich sprawach, śmieją się i tak właściwie wcale mnie nie zauważają. Podsuwają herbatę, coś do jedzenia, tak jakby tylko to miało znaczenie. Martwią się o mnie, ale czasem myślę, że martwią się tylko o to, żeby nie mieć ze mną kłopotów – mówi Krystyna. - Staram się włączać w życie swoich bliskich, pytam, rozmawiam, ale oni nie zawsze się odwzajemniają zainteresowaniem moim życiem. Chyba trochę się oszukuję i schlebiam młodym, żeby zasłużyć na trochę zainteresowania z ich strony. Z drugiej strony to chyba pomaga mnie samej, przynajmniej nie myślę tyle o swoich problemach - mówi Zofia.

Dziś co szósty mieszkaniec naszego kraju ma 60 i więcej lat, za trzydzieści lat osób w podeszłym wieku będzie dwa razy więcej. Szacuje się, że w 2020 roku średnia długość życia mężczyzn wyniesie 78 lat, zaś kobiet - ponad 90. Ludzkie życie znacząco się wydłuża, przyrost naturalny spada. Może to sprawi, że na problemy starości lekarze, psychologowie i socjolodzy spojrzą łaskawszym okiem. Problemu nie da się zignorować. W minionych wiekach starcy byli osobami prominentnymi - wodzami klanów i plemion, doradcami książąt i królów, przekaźnikami obyczajów, tradycji i wiedzy. Na początku XX wieku powszechna była mocno krzywdząca opinia o starości, kładąca nacisk na związany z wiekiem spadek inteligencji i zdolności myślenia abstrakcyjnego.

Już jednak w latach 70., wyodrębniona z psychologii gerontopsychologia, obaliła pogląd o ograniczeniach intelektualnych ludzi starych. Badania udowodniły, że różnice intelektów ludzi młodych i starych są natury ilościowej, nie zaś jakościowej. Wszystko zależy od wykształcenia, wykonywanego zawodu i ogólnej aktywności. Osoby sędziwe - mówiąc potocznie - używające głowy starzeją się znacznie wolniej. Postępy cywilizacji sprawią, że głów używać będą coraz intensywniej i coraz dłużej.

Do problematyki wieku podeszłego będziemy powracać w kolejnych wydaniach NGP.


Elżbieta Gutowska

9352