Prawo nieprzyjazne ludziom

Ucichły już dyskusje nad orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie oświadczeń majątkowych. Niezależnie od poglądów politycznych większość warszawiaków ucieszyła się zapewne, że nie będzie za chwilę nowych wyborów, które oznaczałyby kompletną destabilizację miejskiej administracji przez kolejne miesiące.

Warto zauważyć, że Trybunał zgodził się z wnioskodawcami co do nadmiernej ostrości kary pozbawienia mandatu radnego czy prezydenta, natomiast odmówił zajęcia się sprawą, która stała się przyczyną całego zamieszania. Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym radny składa swoje oświadczenie majątkowe w terminie 30 dni od dnia złożenia ślubowania, natomiast z innego przepisu wynika, że pozostałe dokumenty, w tym osławione oświadczenie o działalności gospodarczej małżonka, w ciągu 30 dni od dnia wyboru, czyli kilka dni wcześniej. Trybunał uznał, że niejasne jest sformułowanie "od dnia wyboru" i nawet je uchylił, ale stwierdził zarazem, że nie jest jego zadaniem badanie poziomej sprzeczności przepisów tej samej rangi, lecz tylko sprzeczności pionowych poszczególnych przepisów z Konstytucją.

W rzeczy samej, te przepisy zgodne są z Konstytucją, nie są jednak - jest takie ładne określenie w angielskich instrukcjach obsługi - "user-friendly". To znaczy: nie są przyjazne użytkownikom, obywatelom. Nie wiem, czy z Konstytucji można wywieść, że przepisy prawne mają być przyjazne obywatelom, ale dobrze by było.

Większość naszych wyrzekań na przepisy nie wynika bowiem z ich niezgodności z konstytucją, i nawet nie ze zbyt wysokich obciążeń podatkowych. Narzekamy słusznie, że polskie prawo jest wewnętrznie sprzeczne i nieprzyjazne użytkownikom. Ile zbędnych czynności trzeba wykonać, by zarejestrować działalność gospodarczą, zatrudnić legalnie pracownika lub po prostu zostać posiadaczem samochodu... W kampanii wyborczej wielu partii pojawiają się co prawda obietnice wprowadzenia zasady "jednego okienka", ale rozbijają się potem o skomplikowane kombinacje przepisów, rzekomo niemożliwych do zmiany.

Próbą częściowego zaradzenia sytuacji było wprowadzenie w warszawskich urzędach tzw. Wydziałów Obsługi Mieszkańców. Pierwszy taki WOM po praskiej stronie Wisły powstał na Targówku w 1999 roku, a najwięcej ich powstało w kadencji Lecha Kaczyńskiego.

Starania samych samorządowców nie są jednak w stanie doprowadzić do tego, by przepisy ustaw były przyjazne użytkownikom. Po raz kolejny trzeba liczyć na posłów w Sejmie, którzy wolą jednak zajmować się lustracją, wymianą ministrów albo po prostu samymi sobą. Niestety, orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 13 marca 2007 roku nie pozwala liczyć w tej sprawie na Trybunał.


Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4936