Będzie się działo

Nareszcie, po blisko dwóch miesiącach, udało się nam odbyć sesje rady i to od razu dwie jednego dnia. Sesje IV i V wniosły w praskie prawodawstwo uchwały, których część w każdej chwili może zostać zakwestionowana. W głosowaniach brał bowiem udział radny Tadeusz Szewczyk, prowadzący działalność gospodarczą na terenie dzielnicy. Przepisy mówią wyraźnie, iż taki radny albo w ciągu trzech miesięcy od dnia złożenia ślubowania wygasza swoją działalność, albo jego mandat wygasa z mocy prawa. Pan Tadeusz swoją działalność gospodarczą kontynuuje. Mandat jego wygasł więc 12 marca. Potwierdził to także wojewoda, wprawdzie z dużymi oporami, po wezwaniach do zajęcia stanowiska w tej sprawie. Pomimo to Pan Tadeusz głosuje i jest przysłowiowym języczkiem u wagi w sytuacji podziału głosów 12 do 11. Nie ułatwia to rozwiązania konfliktu w radzie. Posiłkując się mądrością sąsiada ze strony w NGP, Maćka Białeckiego wnosiłem w trakcie obrad o rozpoczęcie prac praskiej legislatywy od początku, uchylenie wszystkich do chwili obecnej podjętych uchwał przez radę dzielnicy i rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Z różnych przyczyn propozycja ta nie zyskała akceptacji. Pomimo szumnych deklaracji, rozmów w kuluarach, mediacji radnych Warszawy PiS i PWS nie chciały tak na prawdę na poważnie tej propozycji rozważyć. W interesie tych ugrupowań, a szczególnie PiS, nie leży załagodzenie sporu na Pradze, a wręcz jego eskalacja, o czym przekonaliśmy się na V sesji rady. Wniosek o rozszerzenie porządku obrad sesji i odwołanie zarządu powołanego przez Panią Prezydent jest tego najdobitniejszym przykładem. Nasuwa się pytanie, dlaczego PiS dąży do dalszej eskalacji awantury na Pradze. Odpowiedź nie jest zbyt skomplikowana. Działanie PiS to zaplanowane i wyrachowane poszukiwanie pól konfliktów pomiędzy PiS a partiami parlamentarnej opozycji. Odbywa się to zarówno na szczeblu centralnym, jak i szczeblach samorządowych (przykładem może być województwo podlaskie), wszędzie tam, gdzie występują ku temu warunki. Warszawa jako stolica RP jest poligonem bardzo eksponowanym. Dodatkowo w tym mieście dotychczasowy bastion PiS pękł, a władzę przejęła PO wspólnie z LiD. Na Pradze dla PiS pojawiła się szansa okopania się na szańcach. Postanowiono więc, nie bacząc na interes mieszkańców, wykorzystać tę możliwość aż do bólu. I mamy dziś ból braku decyzyjności rady, wadliwych uchwał, naigrywania się z prawa. PiS ma bardzo silne oparcie u Wojewody Mazowieckiego, który jak może przewleka wydawanie decyzji, które mogą być nieprzychylne dla politycznych działań PiS, natomiast z szybkością karabinu maszynowego reaguje na każdy - jego zdaniem - błąd PO i LiD.

Wiele osób, w tym także ja, zastanawia się, kiedy i jak to się skończy. Działam na różnych szczeblach samorządu od 13 lat, nigdy się z taką sytuacją jeszcze nie spotkałem. Najlepszym rozwiązaniem, o ile wkrótce nie dojdzie do konstruktywnych rozwiązań, byłoby, co już sugerowałem we wcześniejszych felietonach, rozwiązanie praskiej rady i przeprowadzenie przedterminowych wyborów. Mogłoby się to skończyć podobnie jak w województwie podlaskim, gdzie nowe wybory nie dały żadnych radykalnych rozstrzygnięć, lecz próbę warto podjąć. Decyzja, jak się wydaje, jest w rękach wojewody, lecz wątpię, by ją podjął. Nowe rozdanie mogłoby zmienić praską scenę polityczną, nie leży to jednak w interesie PiS, igrzyska bowiem trwać muszą.


Ireneusz Tondera
Radny Dzielnicy Praga Północ
Lewica i Demokraci
5291