Prosto z mostu

Polokracja


Czy pamiętają państwo, kto stworzył obecny styl wypowiedzi politycznych? Nie, nie Jarosław Kaczyński. Prekursorem był autor słów wypowiedzianych na kongresie SLD w 1999 roku: "Chcemy budować taką Polskę, w której śmietniki służą do wyrzucania śmieci, a nie do szukania w nich pożywienia!" To Leszek Miller wpadł na pomysł, by przeciwników politycznych (AWS) oskarżać o całe zło świata, a z obietnic gruszek na wierzbie uczynić oficjalne hasło wyborcze.

Dziś politykę zdominowały teksty Jarosława Kaczyńskiego, który jednak znajduje wśród konkurentów godnych naśladowców. Na słowa Kaczyńskiego, że w dniu 21 października Polsce grozi powtórka z 13 grudnia 1981 roku, zaraz znalazła się riposta Tuska stwierdzającego, iż 21 października będzie wybierać pomiędzy cywilizacją Zachodu a wschodnim porządkiem politycznym. Tusk obarczył też PiS winą za śmierć kilkunastu tysięcy ludzi w wypadkach samochodowych, a Kaczyńskiego porównał do Jerzego Urbana. Z kolei Wojciech Olejniczak porównał Tuska do niejakiego Kononowicza, ociężałego umysłowo kandydata startującego w ostatnich wyborach samorządowych w Białymstoku, który uzyskał rozgłos po umieszczeniu nagrania wyborczego w internecie.

Język polityki odzwierciedla samą jej istotę, albowiem na politykę składa się m.in. umiejętność przekonywania grup obywateli do swoich racji, idei i kandydatów. Tak jest w demokracjach. Ale nie w Polsce - w polokracji. Tu partia przekonuje obywateli nie lubiących Kaczyńskich, że to ona jest najbardziej radykalnym przeciwnikiem PiS, a obywatelom nie lubiącym "komuny" udowadnia, że jest najbardziej antykomunistyczna. Kampania wyborcza w polokracji polega na wskazywaniu, których grup społecznych najbardziej się nie lubi.

W demokracji członkowie partii przed wyborami zastanawiają się, kogo uczynić liderem i wystawić w wyborach, by środowisko chcące realizować określony program odniosło sukces. W polokracji działacze partyjni zastanawiają się, co zrobić, by to ich lider wygrał w wyborach. Lider jest przy tym praktycznie nieusuwalny, gdyż partia w polokracji ma charakter dotowanej przez państwo agencji reklamowej, w której fundusze rozdziela szef. Nie liczy się wspólnota poglądów, ważne są dobre układy z kierownictwem. Dlatego na listach może znaleźć się ktokolwiek, kto polepszy wynik: sportowcy, aktorzy, Miller, Wrzodak.

Dlatego premier ustępującego rządu może popierać główną partię krytykującą ten rząd. Polokracja ma bowiem tyle wspólnego z demokracją, co Włoszczowa z węzłem kolejowym.


Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4826