Kwatera 45 N


15 września. Godzina 11. Cmentarz Bródnowski. Kwatera 45 N. Przed ołtarzem polowym ustawionym przed Pomnikiem więźniów politycznych straconych w latach 1944-1956 paręset ludzi. Klęczymy w wilgotnym piasku, na asfalcie i kamieniach. Modlimy się za niewinnie straconych, pomordowanych. Słuchamy z uwagę słów kapłana.


Wśród zgromadzonych są ci, co przeżyli czasy terroru i nienawiści. Są rodziny tych, co spoczywają w tej wspólnej mogile znaczonej wielkim krzyżem. Wsłuchujemy się w słowa księdza prymasa Józefa Glempa - Stoimy przed pomnikiem niezwykłej wymowy. Głazy symbolizują ciężar, a niektóre z nich wpisują się w krzyż. (...) Ciężary tych głazów mają utrwalić pamięć o tych , których z pamięci wymazywano. Słuchamy wypowiedzi nadesłanej przez premiera RP Jerzego Buzka, wypowiedzi marszałek Senatu RP Alicji Grześkowiak i innych osób tworzących komitet honorowy budowy pomnika. A kiedy oficer z Kompanii Reprezentacyjnej Garnizonu Warszawskiego WP rozpoczyna odczytywanie nazwisk Żołnierzy Polski Podziemnej i wypowiada słowa: Stańcie do apelu! - nikt nie kryje łez i wzruszenia. W łomocie werbli padają nazwiska tu pogrzebanych. Między innymi kontradmirała Adama Mohuczego szefa sztabu i p.o. dowódcy marynarki wojennej, który poniósł śmierć w więzieniu w 1953 roku. Następnie majora Mariana Bernaciaka, legendarnego "Orlika" dowódcę zgrupowania oddziałów partyzanckich. Zginął w 1946 roku w walce z grupą operacyjną UB, MO i LPW. Zwłoki majora przewieziono do WUBP na Pradze w celu identyfikacji. Potem w wielkiej tajemnicy zakopano je na Cmentarzu Bródnowskim pod murem w jego części południowej graniczącej z Cmentarzem Żydowskim.

Tutaj grzebano żołnierzy AK, WiN i NSZ, którzy zostali zamordowani w katowni, więzieniu Warszawa III - Praga przy ulicy 11 Listopada (dziś teren ul. Namysłowskiej). Mogił tutaj nie było. Ani krzyży. Miejsce pochówku wyrównano, pokryto asfaltem i ... ustawiono szalet.

Dziś, brat Mariana, porucznik Lucjan Bernaciak był jednym z tych, którzy odsłaniali tablicę na mogile żołnierskiej. Nie ukrywał wielkiego wzruszenia. Nie zdołam wymienić wszystkich. A spoczywa tutaj ponad 190 osób. Nie wszystkie zostały zidentyfikowane.

Po ceremonii poświęcenia pomnika przez księdza prymasa, po wmurowaniu aktu erekcyjnego rozmawiam z niektórymi uczestnikami podniosłej uroczystości. Zbigniew Sobczyński jest starym prażaninem. Absolwent gimnazjum im. Króla Władysława IV. Stoi w poczcie sztandarowym Związku Więźniów Okresu Stalinowskiego. Był więźniem Toledo - tak nazywano katownię przy ul. 11 Listopada. Tutaj - mówi - rozstrzeliwano więźniów bezimiennie. Silnie przeżywa dzisiejszą uroczystość. Drzewce sztandaru wspomnianego Związku trzyma pan Stefan Śliwiński. Urodził się w styczniu 1948 roku, a jego rodziców aresztowano w czerwcu 1948. Mieszkali wówczas na Filtrowej. Rodzice byli więzieni na Rakowieckiej. - Mój ojciec był lotnikiem w służbie Polskiego Lotnictwa w Wielkiej Brytanii - wyjaśnia pan Śliwiński. W tej chwili oczy zachodzą mi mgłą. Boże, przecież ja znałem ojca pana Stefana. Ba, otarłem się nieomal o wypadki, kto wie, czy nie zagrażające życiu. W 1947 roku dostałem list z Wielkiej Brytanii od nieznanego mi lotnika. Pracowałem wówczas w redakcji czasopism lotniczych pełniąc służbę wojskową. Zainteresował się moimi artykułami, a pisywałem m.in. o modelarstwie lotniczym. Wkrótce nadeszła z Anglii paczka. Był to miniaturowy silnik spalinowy do napędu małych samolotów. Miał on być nagrodą dla zwycięzcy zawodów. Silnik przekazaliśmy najlepszemu zawodnikowi imprezy ogólnopolskiej. Wkrótce odwiedził mnie w redakcji porucznik pilot Władysław Śliwiński. Mówił, że przywiózł sobie żonę. Oryginalną Angielkę. Zamierzał mnie wkrótce odwiedzić. Nie odwiedził.

W 4 lata później gazety doniosły o... wykryciu niebezpiecznych szpiegów, wymieniając Śliwińskiego i jego małżonkę. Skóra mi ścierpła. Co prawda nie zdawałem sobie tak od razu sprawy co może mi grozić. Mogli przecież przejrzeć redakcyjną korespondencję. A tam wszystkie listy, prosto z Londynu, kierowane były na moje nazwisko. Na szczęście dla mnie nie doszło do tego. Opłakiwałem niezwykle sympatycznego pana Władysława, gdy dowiedziałem się, że egzekucję na "szpiegu" wykonano.

Pan Stefan zdumiony jest naszym niezwykłym spotkaniem. Mówi - ojciec został po rozprawie skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano na Rakowieckiej w 1951. Ja z początku sądziłem, że oboje małżonkowie wrócili do Anglii. Tym tłumaczyłem brak dalszych od nich wieści. Pan Stefan poszedł śladami swego ojca. Jest ekonomistą, a pracuje w Przedsiębiorstwie Polskie Porty Lotnicze.

O matce pana Stefana wspomina pani Halina Szopińska. Znała ją dobrze. Wie, że przebywała w więzieniu 7 lat. Pani Halina przesiedziała 10 lat i 3 miesiące - cały wyrok sądu PRL. Więziona była na Zamku Lubelskim, a później w Fordonie. - Mój mąż dostał karę śmierci. Jego pierwszą żonę zamordowano na Rakowieckiej. Ja byłam drugą żoną. Dzieci zabrano do domu dziecka. Mąż po aresztowaniu odsiedział 11 lat. Miał dwa zawały serca i po wyjściu z więzienia zmarł. Nie mam go od 25 lat. Przyszłam się tutaj modlić również za niego.

Proszę o wypowiedź obecnego na uroczystości pana Władysława Bartoszewskiego ministra spraw zagranicznych w rządzie Jerzego Buzka. Pan profesor Bartoszewski nie przyszedł tu jako minister, ale jako były więzień. - Kiedy w październiku 1945 roku byłem po raz pierwszy przesłuchiwany na Cyryla i Metodego jako akowiec, który dopiero co się ujawnił, to był dopiero początek tego wszystkiego co doznawaliśmy - my uczestnicy walk o niepodległość. Nasze rodziny już od jesieni 1944 i w ciągu następnych lat, co najmniej do śmierci Stalina i jeszcze nawet dłużej były represjonowane. Wtedy nie mogłem sobie wyobrazić, jak wielki będzie tez bezmiar cierpień i strat. Później przyszło mi samemu spędzić 6 i pół roku w komunistycznych więzieniach. I tam nabywałem wiedzy, której do dziś nie zapomniałem i do końca mojego życia nie zapomnę. Dzisiejsze poświęcenie pomnika ma służyć utrwaleniu w pamięci młodego pokolenia faktów i wydarzeń z lat minionych. Miejmy nadzieję, że ta pamięć będzie się utrwalała z pomocą kościoła, szkoły i mediów, że będziemy pamiętali o tych tragicznych kartach naszej historii.

Pani Ewa Wojciechowska przyszła na cmentarz, aby pomodlić się za ojca. - Tatuś został zamordowany w lutym 1945 roku. Był zbrojmistrzem Armii Krajowej. Wychowywał nas to jest trojkę dzieci w duchu patriotycznym. Wszyscy byliśmy w Szarych Szeregach. Działaliśmy w Garwolinie. Gdy ojca aresztowano, nas 16-latków bito i katowano, abyśmy wydali nazwiska i adresy członków naszej organizacji. Nie wydaliśmy. Przyszłam tutaj, bo ta uroczystość jest pogrzebem mojego ojca.

Pomnik zbudowany jest w kształcie krzyża o wysokości 8,5 metra. Uzupełniają go ogromne głazy, na których umieszczono tablice pamiątkowe z udokumentowanymi nazwiskami ponad 30 osób tutaj pogrzebanych. Pomnik jest dziełem artysty-rzeźbiarza Dariusza Kowalskiego. Powstał w wyniku rozpisanego konkursu. Budowę pomnika zrealizowano dzięki inicjatywie powstałego w 1994 roku Społecznego Komitetu Budowy na Cmentarzu Bródnowskim Pomnika Więźniów Politycznych Straconych w latach 1944-1956. Zezwolenie na budowę uzyskano w 1997 r. Pomnik powstał dzięki wielu dotacjom m.in. udzielonym przez Wojewodę Mazowieckiego, Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych i wielu innych instytucji i osób, a przede wszystkim dzięki pomocy marszałek Senatu Alicji Grześkowiak.

Dla uczczenia uroczystości poświęcenia pomnika wybito medal pamiątkowy będący dziełem artystki-rzeźbiarki Ewy Olszewskiej-Borys. Uroczystość została zakończona. Pozostał w ciszy cmentarnej krzyż i kamienie. W informatorze okolicznościowym, bardzo starannie przygotowanym przez pana Tadeusza Kostewicza, wielce zasłużonego przy odnajdowaniu miejsc pochówku i nazwisk straconych, przytoczono słowa księdza Stefana, Kardynała Wyszyńskiego. Warto je powtórzyć: ...Okruchy dziejów narodu są mocą jego ducha...

Tekst i foto Paweł Elsztein



Halina Szopińska więźniarka, Fordonu Lucjan Bernaciak, brat „Orlika” Ewa Wojciechowska Władysław Bartoszewski z byłymi więźniarkami Przed pomnikiem warta honorowa Z prawej Zbigniew Sobczyński, w środku - Stefan Śliwiński Medal pamiątkowy
Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej


11402