Patroni naszych ulic

Dąbrowszczaków

Jedną z najbardziej znanych ulic Pragi jest ulica Dąbrowszczaków. Wprawdzie nie największa, ale za to doskonale znana. Bywają tu prawie wszyscy nasi czytelnicy: odwiedzając dużą przychodnię lekarską dla Starej i Nowej Pragi, a mieszkańcy Targówka i Białołęki przychodzą do urzędu skarbowego. Z żalem można wspominać, że jeszcze kilka lat temu, "na Dąbrowszczaków" były sklepy z najbogatszym po tej stronie Wisły wyborem konfekcji, ubrań, tapet, "tysiąca i jednego drobiazgu"...

Patron (a raczej patroni) tej ulicy jest dość tajemniczy. Spotkałem się nawet z twierdzeniem, że jej nazwa związana jest ze specyficznym zagospodarowaniem tego miejsca - otóż przed laty tereny te miał porastać lasek dębowy i stąd właśnie nazwa. Nie jest to jednak prawda - wystarczy przyjrzeć się innym ulicom w okolicy (Brechta, Szymanowskiego, Darwina...) i stanie się jasne, że na osiedlu "Praga II" nazwy ulic pochodzą od imion i nazwisk. Od nazwisk ludzi - co warte podkreślenia - "postępowych", "lewicowych", lub przynajmniej "lewicujących".

Jest to związane z czasem powstania okolic ulicy Dąbrowszczaków. Do lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku tereny te zajmowało wojsko - były tu koszary carskich kozaków, polskiej piechoty, niemieckiej łączności, sowieckiej policji politycznej - i dopiero pół wieku temu oddano te ziemie cywilom. Zbudowano na nich charakterystyczne socrealistyczne osiedle mieszkaniowe dla pracowników pobliskiej Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu. Czas powstania osiedla oraz polityczna sytuacja w tamtych latach wyraźnie wskazują na to, że patroni ulic nie mogli być obojętni politycznie i musieli budzić pozytywne skojarzenia dla nowo zainstalowanej komunistycznej władzy.

„Dąbrowszczakami” zwano wówczas uczestników wojny domowej w Hiszpanii w latach 1936 - 1939. Uczestników - ale tylko polskiego pochodzenia. Bowiem gdy latem 1936 roku przeciwko lewicowemu republikańskiemu rządowi w Madrycie zbuntowali się generałowie z Francisco Franco na czele, buntowników poparła prawie cała armia. Rząd bronił się naprędce zorganizowanym pospolitym ruszeniem, a na pomoc republice zaczęli się zjeżdżać ochotnicy z całego świata. Z Polski również przyjechało 36 żołnierzy, którzy sześćdziesiąt pięć lat temu, w początkach października, ruszyli do obrony Madrytu.

Po pierwszej walce ochotników z Polski było ich już ponad 300. Zaczęto zatem organizować batalion, któremu nadano imię generała Jarosława Dąbrowskiego. Batalion przez poł roku toczył zażarte walki w obronie hiszpańskiej stolicy, a potem został wycofany na tyły, gdzie dzięki nowym ochotnikom z Polski został rozbudowany i przemianowany na XIII Brygadę Międzynarodową im. Jarosława Dąbrowskiego. Polacy stanowili znaczną siłę - Hiszpanie zmobilizowali tylko 10 brygad, ale to właśnie trzy „ międzynarodowe”: XI niemiecka, XII włoska i XIII polska stanowiły ich główną siłę uderzeniową.

Niestety, strona republikańska uległa buntownikom i w lutym 1939 roku Dąbrowszczacy przeszli przez francuską granicę, kończąc w ten sposób swój szlak bojowy. Republika padła miesiąc później, a Hiszpania przez następne trzydzieści pięć lat była rządzona przez juntę generała Franco. Tymczasem dla polskich uczestników walk w Hiszpanii zamiast odpoczynku i wytchnienia, nadchodziły - co może wydawać się dziwne - jeszcze cięższe czasy:

Polscy żołnierze brygad międzynarodowych nie mogli wrócić do Rzeczpospolitej, gdyż jako komuniści byli prześladowani przez sanacyjny rząd i trafiali do więzień. Nie mogli też wyjechać do jedynego wówczas komunistycznego kraju - Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, gdyż tam - pomimo swoich przekonań - oskarżani o szpiegostwo na rzecz Polski byli mordowani. Nie mogli nawet pozostać we Francji, gdyż ta przyjęła już kilkaset tysięcy hiszpańskich uchodźców.

Część z nich wyemigrowała do Ameryki, część mimo wszystko wróciła potajemnie do ojczyzny, inni rozjechali się po Francji, a niewielka grupa zasiliła szeregi Francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Gdy wybuchła II Wojna Światowa nieliczni Dąbrowszczacy wzięli w niej udział w szeregach Wojska Polskiego. Jednak nawet po jej zakończeniu nie zaznali spokoju - w tym samym czasie, gdy na Pradze powstawała ulica ich imienia, wielu z nich trafiało do więzień - komunistyczne władze PRL eliminowały wszystkich tych, którzy mogliby im zagrozić. Dzisiaj żyje tylko kilkudziesięciu z ponad pięciu tysięcy polskich weteranów walk w Hiszpanii. Niezależnie od ich przekonań politycznych należy podziwiać ich odwagę okazaną nie tylko na polu walki, ale także w gorzkich powojennych latach.

Czemu jednak polska brygada nosiła imię generała Jarosława Dąbrowskiego? Otóż był on nie tylko przywódcą stronnictwa "czerwonych" w przededniu Powstania Styczniowego, ale także dowódcą wojsk Komuny Paryskiej, na barykadach której poległ. I chociaż sto czterdzieści lat temu pojęcie "czerwony" i "komuna" oznaczały zupełnie co innego niż dzisiaj, postać generała Dąbrowskiego została wykorzystana przez komunistów w celach propagandowych. Jednak jest on bohaterem nie tylko "komunistów" - do dziś dnia w Warszawie można znaleźć nazwane jego imieniem ulicę, liceum, a nawet szkołę wyższą - Wojskową Akademię Techniczną na Bemowie1.

1) Innego generała - dowódcę XIII Brygady Karola Świerczewskiego - którego imieniem nazwano trasę W-Z, uznano za niegodnego tego honoru i aleja ta nosi od dziesięciu lat miano alei "Solidarności".

T. Pawłowski


7381