Restauracja szybkiej obsługi McDonald’s na Głębockiej jest jedną z 34 w Warszawie, jedną z 214 w Polsce. Łącznie zatrudniają one ponad 10 tysięcy osób. Większość to młodzi ludzie, dla których ta praca jest pierwszym doświadczeniem zawodowym. Ponad połowa z nich łączy pracę z nauką.

W McDonald’s można pracować po ukończeniu 18 lat, w wakacje i ferie zimowe - po ukończeniu 16 lat. Nabór do pracy prowadzi kierownik restauracji. O warunkach zatrudnienia można z nim porozmawiać osobiście lub telefonicznie.

Z kierowniczką restauracji McDonald’s na ul. Głębockiej 15, Mariolą Muchą, można kontaktować się na miejscu lub telefonicznie, pod numerem 022 675 99 26.

Tu się zrealizujesz

Restauracja McDonald’s w Centrum Handlowym Targówek przy ul. Głębockiej 15 otwarta została we wrześniu 1998 roku jako 21. obiekt tej firmy w Warszawie. "Szczęśliwe oczko" - mówi o nim kierowniczka Mariola Mucha. Początkowo restauracja miała mniejszą powierzchnię. Z czasem przybywało klientów, więc w 2005 roku podjęto decyzję o powiększeniu jej o 30 miejsc siedzących. Trzeba było też powiększyć zaplecze, by zapewnić pracownikom odpowiednie warunki. W ciągu 10 lat restauracja zdobyła grono stałych klientów. Są wśród nich tacy, którzy codziennie przychodzą na kawę i ciastko. Inna grupa to rodziny, które w każdy weekend robią zakupy w CH Targówek lub przyjeżdżają z dziećmi do kina. Systematycznie wstępują szkolne grupy, przyjeżdżające na seanse filmowe.

Położona blisko skrzyżowania ul. Głębockiej z Trasą Toruńską restauracja McDonald’s, usytuowana na północnym krańcu CH Targówek, jest dobrze widoczna z Trasy Toruńskiej. Jako jedyna w tym Centrum Handlowym oferuje obsługę osób zmotoryzowanych, które mogą bardzo szybko zakupić gotowe jedzenie. Łatwo również tu dojechać komunikacją miejską, np. linią 112, a także bezpłatnym autobusem Carrefour.

Pani Mariola pracuje w McDonald’s już 12 lat. Zaczęła na III roku studiów. Zatrudniła się na 3 miesiące, by zarobić na wakacje. Praca okazała się ciekawa i fajna, w dobrej atmosferze; pani Mariola uznała, że warto pozostać, tym bardziej, że dało się połączyć pracę ze studiami.

Tą samą drogą idą młodzi pracownicy, na przykład 21-letnia Gosia Główka, studentka ochrony środowiska na Uniwersytecie Warszawskim. McDonald’s zapewnia mi to, że mogę pracować wtedy, gdy mam czas wolny od nauki. Teraz pracuję na 1/4 etatu, czyli przychodzę 3 dni w tygodniu, po zajęciach.

Pierwszego dnia Gosia poznawała pracę przy frytkach, potem szkoliła się na kolejnych stanowiskach w kuchni, w końcu - przy kasie. Nie zrezygnowała z pracy nawet wtedy, gdy zamieszkała 50 km od Warszawy, a dojazd wydłużył się do półtorej godziny. Oprócz dogodnych godzin pracy chwali miłą atmosferę w zespole i dobrą płacę. Do pracy w restauracji McDonald’s na Głębockiej zachęcił Gosię jej chłopak, Konrad Smater, który pracuje tu od maja ubiegłego roku i studiuje inżynierię bezpieczeństwa pożarowego w Szkole Głównej Służby Pożarniczej. Znalazłem ogłoszenie w gazecie, przyszedłem zapytać o pracę. Myślałem, że to będzie zajęcie na miesiąc - dwa. Zatrzymała mnie miła atmosfera i nienajgorsze zarobki, a także elastyczne godziny pracy. Gdy miałem egzaminy, kolokwia - bez trudu dostawałem wolne. To przy studiach dziennych jest bardzo dobre rozwiązanie. W zespole wszyscy sobie pomagamy, współpracujemy. Byłem "asystentem rachunkowym", teraz jestem "pracownikiem restauracji". Czasem obsługuję kasę, czasem sprzątam po gościach na sali. W pracy nie ma monotonii, cały czas coś się dzieje, jest coś innego. Kolegom zarekomendowałby zatrudnienie w McDonald’s przede wszystkim ze względu na elastyczny czas pracy (można uzgodnić z kierownikiem, w jakie dni chce się pracować i w jakich godzinach), niezłe zarobki, wypłatę zawsze na czas, bez opóźnień oraz atmosferę w zespole. Zżyłem się z wieloma osobami; mogę nawet nazwać je przyjaciółmi. Spotykamy się również po pracy. Powstaje taka wielka rodzina McDonald’s. Tu naprawdę dba się o pracownika.

Jako student SGSP Konrad zwrócił uwagę na nowoczesny sprzęt przeciwpożarowy, zainstalowany w restauracji. Może będzie to inspiracja tematu jego pracy inżynierskiej "Bezpieczeństwo przeciwpożarowe w restauracjach"?

Szybką ścieżkę awansu przeszła w tej restauracji 22-letnia Kinga Puszkarska, która zatrudniła się dwa lata temu, będąc studentką studiów dziennych. Podjęłam tu pracę, bo mogłam pracować, jak chciałam: przed zajęciami, po zajęciach na uczelni; więcej - w weekendy, ferie i wakacje. O to mi chodziło. Przyszłam bez żadnego przygotowania zawodowego. Zaczęłam od pracy w kuchni, po szkoleniu - na serwisie. Po kolejnych szkoleniach zostałam kierownikiem serwisu, teraz jestem kierownikiem zmiany (kursy organizuje pracodawca, w godzinach pracy). Mam wrażenie, że cały czas idę do przodu. Od czasu, gdy przyszłam tu do pracy, bardzo się zmieniłam; do wielu spraw mam zupełnie inne podejście. Mój awans był bardzo szybki. Menedżerem zostałam już po roku. Sama byłam tym zdziwiona. Czułam się tutaj bardzo doceniana. To, czego się nauczyłam, na pewno przyda się w przyszłości. Lubię dynamiczną pracę.

W kierowaniu zespołem pomaga Kindze wiedza zdobyta na studiach pedagogicznych. Pracownicy dużo ze sobą rozmawiają, na przerwach i podczas spotkań po pracy. Znajdują tematy wspólne dla młodych i nieco starszych. Doświadczenia te przydają się także w kontaktach z klientami. Trzeba umieć podejść zarówno do gości - osób starszych, jak i do dzieci. Każdego trzeba traktować indywidualnie, nieschematycznie. Staramy się robić wszystko, by klienci wyszli zadowoleni. Dla Grażyny Oleszczuk, która właśnie kończy 50 lat, praca w McDonald’s to pierwsza przygoda z gastronomią. Pracowała jako fryzjerka i szwaczka, potem zajmowała się wychowywaniem dzieci. Gdy postanowiła wrócić do pracy, spotykała się ze zdziwieniem, że chce to zrobić po tak długiej przerwie, lub z całkowitym brakiem odzewu na zostawiane w wielu miejscach cv.

W McDonald’s od razu zainteresowano się moją osobą. Zostałam skierowana na badania. Byłam zadowolona, tym bardziej, że wyrażono zgodę, bym pracowała co drugi dzień. To pozwala mi nadal wywiązywać się z obowiązków matki i żony. Zdarza się, że potrzebuję dnia wolnego – i nie ma problemu. Pani Ania prosi tylko, by ją wcześniej o tym uprzedzić. Pracuję od godziny 10.00, najczęściej do 20.00, bo na dojazd do domu potrzebuję ok. dwóch godzin. Plusem tej pracy jest też półgodzinna przerwa, kiedy można spokojnie coś zjeść.

Pracując od końca lutego br. pani Grażyna przekonała się, że może liczyć na życzliwość, terminowo wpływające wynagrodzenie, rzetelność w liczeniu przepracowanych godzin, opłacanie przez pracodawcę ubezpieczenia oraz wyrozumiałość współpracowników. Musiała pokonać barierę psychiczną, by stanąć na kasie, obsługiwać gości. Przeszła szkolenie z frytek (teoretyczne i praktyczne), potem na kolejnych stanowiskach. Przyznam, że się zaparłam. Postanowiłam udowodnić, że kobieta w moim wieku może się tego nauczyć - i faktycznie się nauczyłam. Nie było łatwo; sporo musiałam przeczytać, w domu. Wydaje mi się, że jest wiele kobiet w wieku +50, poszukujących pracy, pełnych obaw. Chcę im powiedzieć: mam 50 lat, nauczyłam się - to i wy się nauczycie.

Pani Grażyna jest "pracownikiem restauracji". O awansie na "instruktora" na razie nie myśli; obawia się, czy umiałaby młodym przekazać wiedzę. Gdybym czuła, że mam wiedzę, mam teorię i praktykę w małym paluszku - wtedy bym się zastanowiła. Jeszcze się tak nie czuję.


Rozmawiała Danuta Chmielewska
9440