"Mruczek" ratuje mruczki

Koty towarzyszą człowiekowi od tysiącleci. Ceniono je i czczono już w starożytnym Egipcie. W dawnej Polsce chroniło je zwyczajowe prawo. Dziś, w wielu miejscach, nie traktuje się ich równym szacunkiem. Wręcz przeciwnie. Czy powinniśmy bać się obecności kotów w blokowych piwnicach? Czy stanowią zagrożenie dla kogokolwiek w naszym otoczeniu? O tych i innych kocich sprawach "Nowa Gazeta Praska" rozmawia z Katarzyną Dworakowską ze Stowarzyszenia w Obronie Zwierząt Dzikich i Udomowionych "Mruczek".

Katarzyna Dworakowska zajmuje się edukacją oraz promocją odpowiedzialnych i humanitarnych postaw wobec zwierząt, a w czerwcu 2010 r. zorganizowała wystawę kocich fotografii "Spójrz na mnie..."

Czy naprawdę potrzebne są nam koty w piwnicach?

Koty są częścią naszego ekosystemu. Żyją na tym świecie tak samo, jak my. A poza tym są naszymi sprzymierzeńcami w walce z gryzoniami, które bardzo szybko uodparniają się na trutki. Samica szczura, która rocznie może wydać na świat nawet 300 młodych, nie założy gniazda tam, gdzie są koty.

Mieszkańcy bloków często narzekają na brud i smród w piwnicach. Czy istnieje jakieś rozwiązanie, które zadowoliłoby zarówno lokatorów, jak i obrońców zwierząt?

Rozwiązaniem tej sytuacji, zresztą funkcjonującym i sprawdzającym się w paru warszawskich wspólnotach mieszkaniowych, są wyodrębnione w piwnicach pomieszczenia dla kotów, do których dostęp ma tylko opiekun. W takiej przestrzeni realne staje się dbanie o czystość, koty są pod kontrolą. Wysterylizowane nie znaczą terenu, a swoje potrzeby załatwiają do kuwety. Prostym wyjściem jest też zamontowanie okienek uchylnych, bo zwierzęta te często są po prostu zamykane w piwnicach bez możliwości wyjścia na zewnątrz.

Gdzie tu miejsce na działanie Państwa stowarzyszenia?

Opiekujemy się przede wszystkim kotami na terenie Bródna i Targówka, ale wspieramy też osoby pomagające zwierzętom na Pradze Północ czy w innych rejonach Warszawy. Dokarmiamy koty i leczymy je.

Skoro zadaniem kotów jest polowanie na szczury, czy zasadne jest dawanie im jedzenia?

Żeby kot mógł upolować szczura musi być zdrowy i silny. Dlatego my nie karmimy zwierząt, my je jedynie dokarmiamy.

Ale "Mruczek" ma również inne zadania…

Najważniejsza jest sterylizacja, bo los nikomu niepotrzebnych, niechcianych zwierząt jest naprawdę straszny. Dotyczy to zarówno kotów wolno żyjących, jak i tych, które są po prostu porzucane przez swoich właścicieli. Nagminnie zdarza się, że ludzie chcąc pozbyć się problemu wyrzucają ciężarną kotkę, która rodzi w piwnicy. I wtedy musimy szukać domu nie dla jednego zwierzaka, ale już dla pięciu.

Jak można to zmienić?

Dlatego tak istotna jest edukacja. Stale współpracujemy z przedszkolem na ul. Turmonckiej 7, gdzie prowadzimy warsztaty, na których dzieci uczą się odpowiedzialnego traktowania zwierząt. To niesamowicie ważna kwestia, żeby już najmłodszym wpajać, że zwierzę nie jest zabawką, że odczuwa ból tak samo jak my. Częścią naszych działań edukacyjnych była również wystawa fotografii kotów "Spójrz na mnie..." w Galerii Rembielińska. Nasza codzienność to też, niestety, interwencje. Niestety, bo to smutne, że ludzie potrafią być okrutni i bezmyślni. Wczoraj, na przykład, odbieraliśmy koty właścicielom. To, co zobaczyliśmy, było po prostu straszne. Na podwórku leżały konające z głodu i wycieńczone chorobą kociaki. Nikt się nimi nie interesował.

Od jak dawna istnieje stowarzyszenie?

Stowarzyszenie w Obronie Zwierząt Dzikich i Udomowionych "Mruczek" istnieje od 9 lat. Ale tak naprawdę kotami na Targówku opiekujemy się od 25 lat.

Skąd wziął się pomysł na "Mruczka"?

Założenie stowarzyszenia było po prostu sformalizowaniem działalności rozpoczętej 25 lat temu przez panią prezes "Mruczka" Urszulę Durską. Trudno tu mówić o "pomyśle", to był raczej odruch serca, wynikający z tragicznej sytuacji kotów na Bródnie. Zaczęło się od jednego chorego piwnicznego kota, potem były następne, które też potrzebowały pomocy i następne... i tak do dnia dzisiejszego. Trzeba jednak przyznać, że sytuacja zwierząt na Bródnie i Targówku znacznie się polepszyła w ostatnich latach. Powoli przestaje obowiązywać stereotyp, że opieka nad kotami to domena "szurniętych staruszek". Zaczynamy sobie uświadamiać, że to po prostu nasz ludzki, cywilizacyjny obowiązek.

Skąd stowarzyszenie czerpie fundusze?

Realizujemy program opieki nad kotami wolno żyjącymi dotowany przez Urząd m.st. Warszawy. Wieczne dziury w budżecie staramy się łatać na własny koszt, po prostu nie ma innego wyjścia. W zeszłym roku nasze działania wsparli rodzice i ich dzieci z przedszkola na Turmonckiej oraz ze szkoły SKiE na ul. Okopowej. Zorganizowali akcje pod hasłem: "Rezygnujemy z lizaków, kupujemy karmę dla zwierzaków". W tym roku sprzedajemy zdjęcia z wystawy "Spójrz na mnie...". To jest kropla w morzu potrzeb, ale jesteśmy wdzięczni za każdą złotówkę.

Czy stowarzyszenie działa na zasadzie wolontariatu?

Można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy wolontariuszami, ponieważ nikt z nas nie pobiera wynagrodzenia za to, co robi, a opiekę nad zwierzętami łączymy z pracą zawodową. Nasze stowarzyszenie tworzą osoby w różnym wieku, poczynając od takich, które studiują czy uczą się, a kończąc na tych, które są już na emeryturze. Większość w "Mruczku" stanowią, jak to zwykle bywa, kobiety, ale mamy też kilku panów. Każdy robi to, co może.

Stowarzyszenia nie byłoby bez Uli Durskiej, która poza pracami administracyjnymi, dokarmia koty, wyłapuje je do sterylizacji, jeździ na interwencje i walczy z bezdusznością urzędników. Drugą taką osobą jest Barbara Lasoń, prowadząca bródnowskie przytulisko, gdzie trafiają niechciane zwierzęta. Nieoceniona jest też pomoc Reginy Mączewskiej, która obecnie ma pod swoją opieką 50 kocich sierot.

Tak pomaga "Mruczek". A jak można pomóc "Mruczkowi"?

Przede wszystkim czekamy na wolontariuszy chętnych do pracy w terenie. Z radością przyjmiemy też wsparcie w postaci chrupek, puszek, kocyków czy kocich zabawek. Mamy nadzieję, że inne szkoły i przedszkola włączą się w nasze akcje. Pomóc nam można również kupując jedno ze zdjęć prezentowanych na wystawie; część z nich jest nadal dostępna na stronie www.kotmiejski.pl

Dziękuję za rozmowę.


Rozmawiała Ludmiła Milc
Stowarzyszenie w Obronie Zwierząt Dzikich i Udomowionych "Mruczek"
E-mail: kontakt@kotmiejski.pl, mruczek@free.ngo.pl
Tel. 887 156 135, 696 227 032
8789