Składowisko na Żeraniu: Szkodzi czy nie szkodzi?

Tak naprawdę do końca nie wiadomo, na ile szkodzi, ale na pewno jest uciążliwe. Składowisko odpadów z Elektrociepłowni Żerań, zawierające radioaktywne substancje, usytuowane jest nad Wisłą, w pobliżu osiedli mieszkaniowych.

Nieopodal tarchomińskich osiedli przy ulicy Portowej i Laurowej, między wałem wiślanym a dawną fabryką domów składowane są odpady żużlu i popiołu z Elektrociepłowni Żerań. Powstałe wskutek spalania węgla pyły z elektrociepłowni odprowadzane są ciągnącymi się wzdłuż rzeki rurociągami do tzw. kwater, czyli prostokątnych dołów. Trafiają tam w postaci płynnej. Ma to ograniczać unoszenie się zanieczyszczeń. Zmieszane z wodą w postaci rdzawego ścieku z czasem przybierają formę stałą. Do kwatery nr 1 odprowadzane są płynne odpady. Z tej z numerem 2, zastygłe można już wywozić do budowy np. dróg. Trzecia kwatera jest wyłączona z użytku - na stałe zalega tu ok. 500 tys. ton popiołu, zawierającego takie substancje, jak potas 40, rad 226 i tor 232. Pył, szczególnie w wietrzne dni, przenosi się na pobliskie osiedla.

O składowisku na Żeraniu, na wniosek jednego z mieszkańców Tarchomina alarmowała półtora roku temu TVN Warszawa. Wtedy to przedstawiciel firmy Elektrociepłowni Żerań Wiesław Jemiołkowski poinformował, że firma Vattenfall podjęła decyzję o likwidacji składowiska. Ma ono zniknąć do 2016 roku. Zapewnił też, że odpady nie są już w tym miejscu składane, a wręcz przeciwnie - wywożone. Popiół ze spalania węgla stał się bowiem poszukiwanym produktem do wytwarzania cementu, budowy dróg i prefabrykatów betonowych.

Nie jest to chyba do końca prawdziwe, bo jak to naocznie stwierdziliśmy, odpady nadal są odprowadzane. Od sierpnia 2009 r., czyli emisji TVN, zmieniła się tylko długość rury odprowadzającej. Obecnie dosztukowany kawałek rury wchodzi pod lustro wody, zalegającej w kwaterze. Odprowadzanie odpadów i tak jest jednak widoczne w postaci kręgów na powierzchni wody, i przede wszystkim słyszalne.

Niepokojące jest również to, że składowisko wydaje się być zupełnie nie zabezpieczone. Nikt nawet nie próbował zatrzymać nas w drodze do kwatery z płynnymi odpadami. Wobec braku jakiegokolwiek nadzoru ani nawet jakiejś barierki, nietrudno o wypadek. Myślę tutaj o dzieciach, które lubią zapuszczać się w takie "dzikie" tereny i mogłyby wpaść do składowiska.

Likwidacja składowiska to niewątpliwie proces długotrwały i skomplikowany. Ostatnim jego etapem ma być zagospodarowanie oczyszczonego terenu. Są już nawet plany, co będzie w miejscu składowiska. Ma tu powstać nowoczesne osiedle mieszkaniowe z parkami, boiskami i całą infrastrukturą. Tylko, żeby takie osiedle mogło powstać, teren trzeba poddać wieloletniej rekultywacji. Ciekawe, czy podjęto już jakieś kroki w tym kierunku? Podobno firma Vattenfall chce sprzedać Elektrociepłownię Żerań i może nie opłaca jej się inwestować nie tylko w likwidację i rekultywację, ale nawet w doraźne zabezpieczenie składowiska? Te pytania na razie pozostawiamy otwarte. Będziemy się dalej zajmować tym tematem. Oczekujemy też na odzew ze strony czytelników.


JOK.
4807