Kamionek w ogniu dział

Na horyzoncie pojawia się sylwetka człowieka na koniu. Między szeregami, stacjonującymi w ogołoconym z liści lasku, przebiega cicho, jak kot, szmer szeptów, trochę trwogi, trochę podniecenia, trochę modlitwy. Za chwilę wydarzy się coś wielkiego. Ciężki, sprawiedliwy mróz szczypiący palce, uszy, nos niczym niewidzialny grecki bóg będzie uczestniczył w tej, zapowiadającej się na ciężką, bitwie - niewidzialny, a wszechobecny. Stary kronikarz przeciera rękawem wilgotne oczy. 25 lutego, Roku Pańskiego 1831: dzień będzie długi – kończy niepewnie swoją notkę i chowa wolumin do plecaka. Narasta niepokój.

Żołnierze już od kilku dni przebywają w polu, tu w okolicach Pragi, pod wsią Grochów. Zupełnie niedawno stoczona bitwa pod Wawrem nie przyniosła rozstrzygnięcia. Wojska rosyjskie odstąpiły od ataku, wojska polskie trwają na posterunku. Umorusani, wykończeni fizycznie, głodni żołnierze karmieni tylko bólem i ciągłymi apelami - Czuwaj wiaro! Za chwilę sylwetka człowieka na koniu zbliży się i przemieni w nacierającą ponad pięćdziesięciotysięczną armię dowodzona przez feldmarszałka Dybicza, wszelki ból będzie miał tylko jedno znaczenie – albo my, albo oni. Znajdujący się podobno przypadkowo w roli dowódcy wojsk polskich generał Józef Chłopicki kończy swoje przemówienie – odpowiedź tysięcy polskich gardeł rozbrzmiewa w jeden głos: Niech żyje Ojczyzna! Nagle huk, wystrzał, kolejny, jeszcze jeden, potem kolejne ciągłe wystrzały, rozrywają się pociski, wystrzały z karabinów iskrzą ogniem, odłamki, pierwsze jęki. Armata na pozycję! Ognia! - pośród huku dowódcy ogniowi komendami wprowadzają ład. Wojska przesuwają się. Nacierają. Huk miesza się z wrzaskiem. Czasem słychać jakieś śpiewy przy akompaniamencie werbli. Melodia Mazurka Dąbrowskiego dociera nawet do Wielkiego Księcia Konstantego siedzącego w kwaterze głównej wojsk zaborcy. Książę, czym doprowadza do pasji swoje dowództwo, zaczyna również nucić pod nosem Polski Hymn...

Snuje się jak ranny żołnierz biały dym po polu bitwy, widoczność jest mocno ograniczona, generałowie trącą kontakt ze swoimi oddziałami. Około stu armat nie zważa na takie przeszkody - dalej grają swoją śmiercionośną muzykę. Zaczyna prószyć śnieg, co paradoksalnie dodaje uroku temu widowisku - okolice Parku Skaryszewskiego wypełnione widzami śledzą roszady zmarzniętych miłośników militariów i historii w liczbie około 300 przebranych w stroje żołnierzy z tamtej epoki. Podziwiają misterne ataki, głośne salwy, zacięte potyczki kawalerzystów. Z wielkim przejęciem skupieni ojcowie komentują, dyskutują ze starszymi synami przebieg inscenizacji, matki z zapartym tchem obserwują kolejne wystrzały, kawalkady dział i żołnierzy, najmłodsze dzieci z wrażenia nie mogą zamknąć ust. Wrażenie krańcowe. Tak bardzo pochłania te przedstawienie.

Opracowana przez Macieja Mechlińskiego ze Stowarzyszenia Historyczno-Mundurowego Legii Nadwiślańskiej i Lansjerów Nadwiślańskich przy wsparciu Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum Archeologicznego inscenizacja bitwy pod Olszynką Grochowską jest świetną lekcją historii walki z zaborcą rosyjskim, ale także techniki wojskowej. Temu dziełu - bo jakże inaczej można nazwać tę imprezę - towarzyszą wyjaśnienia historyczne i techniczne; widzowie wprowadzeni są w przebieg bitwy zapowiedziami i komentarzem konferansjera-narratora. Dowiadujemy się o pierwszych wojskach rakietowych, kartaczach, a nawet o obrazie Kossaka.

Wreszcie wojska rosyjskie straciwszy ponad 9 tysięcy żołnierzy zaprzestają ataków. Rozlega się cisza. Zmierzcha. Wojska polskie i rosyjskie wycofują się. Trzeba uzupełnić zapasy, wyleczyć rany, odpocząć. Bitwę uznaje się za nierozstrzygniętą. Pewnie trochę zabawnie zabrzmiałoby, gdybym stwierdził, że bitwa zakończyła się wspólnym pójściem na żołnierską grochówkę, niestety, tak stało się tylko parę dni temu, właśnie po inscenizacji w parku na Kamionku.

Warto jeszcze dodać, że ta wspaniała impreza zorganizowana przez Centrum Promocji Kultury Pragi Południe i urząd tej dzielnicy, przyciągnęła nieprzeliczone tłumy z Pragi i Warszawy, co tylko potwierdza, że ludzie są stęsknieni za spędzaniem czasu w inny niż handlowy sposób.

Adam Praski

6013