Hipokryzji ratursza ciąg dalszy

Warszawskie czynszówki – hybryda w zasobie m.st. Warszawy. Nie są to  budynki Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS), nie należą do żadnej kooperatywy, czy spółdzielni. Niby zasób m.st. Warszawy, ale zasady przydziału jakże inne od powszechnie obowiązujących w zasobie komunalnym – jak najwyższe dochody i przekazanie na rzecz m.st. Warszawy dotychczas zajmowanego lokalu spółdzielczego, własnościowego czy komunalnego. Mowa o pięciu warszawskich budynkach, oddanych do użytku w ramach Programu Budownictwa Czynszowego w latach 1998-2002 przy ulicach Abramowskiego, Meissnera, Marii Kazimiery, Mickiewicza i Ząbkowskiej.

Po kilkuletnim lekceważeniu przez urzędników, w październiku br. mieszkańcy warszawskich czynszówek po raz kolejny wystąpili do władz miasta, tym razem z inicjatywą obywatelską. Zgodnie z art. 41a ust. 3 ustawy o samorządzie gminnym, projekt zgłoszony w ramach obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej staje się przedmiotem obrad rady na najbliższej sesji po złożeniu projektu, jednak nie później niż po upływie 3 miesięcy od dnia złożenia projektu.  

Inicjatywa uchwałodawcza mieszkańców z różnych względów nie ma w Polsce zbyt bogatego doświadczenia. Upowszechnieniu włączania obywateli w procesy decyzyjne na poziomie lokalnym nie sprzyjało prawo – przepisy były niejasne.  

W styczniu 2018 r. nowelizacja ustaw o samorządzie gminnym, powiatowym i województwa zagwarantowała prawo mieszkanek i mieszkańców jednostek samorządu terytorialnego do występowania z obywatelską inicjatywą uchwałodawczą do organów stanowiących, do rady gminy, powiatu i sejmiku województwa. Projekt takiej uchwały nie może jednak dotyczyć spraw, w których inicjatywa uchwałodawcza została zarezerwowana dla określonych podmiotów przez przepisy ustawowe. Wyłączono m.in. projekt budżetu, powołania i odwołania sekretarza i skarbnika gminy, odwołania przewodniczącego i wiceprzewodniczących rady gminy. Dotychczas nie istniały żadne przesłanki, aby w kręgu podmiotów mających prawo składać projekty uchwał nie znalazła się grupa mieszkańców. Zależało to jednak wyłącznie od dobrej woli władz. W praktyce, w większości polskich samorządów rozwijały się narzędzia partycypacyjne – budżet obywatelski czy inicjatywa lokalna. Winą za brak inicjatyw uchwałodawczych obarczano władze terytorialne, które wręcz były temu pomysłowi przeciwne, albo próg osób popierających daną inicjatywę wprowadzony przez radnych był na tyle wysoki, że w praktyce nikt z tej możliwości nie mógł korzystać. Radnym trudno było pogodzić się z myślą, że „zwykli” mieszkańcy mogliby mieć prawo do inicjowania procesu uchwałodawczego. Czegoś, co przyjęło się uważać, że jest wyłącznie ich domeną, skoro zostali już wybrani i otrzymali mandat do tego, aby być reprezentantami wspólnoty samorządowej. Nie tylko więc nie byli skorzy do regulowania obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej, ale także nie motywowali mieszkańców do używania tego mechanizmu, nawet jeśli był on już elementem „lokalnego ustroju”. Dla społeczności lokalnej stworzono zatem drogę dla spraw ważnych, które nie znajdowały wystarczającego poparcia wśród radnych.

I z tej możliwości skorzystali mieszkańcy warszawskich czynszówek. Zdesperowani, silnie zmotywowani wieloletnią obłudą urzędników podjęli kolejne działania. Zgodnie z przepisami stworzono komitet inicjatywy, poinformowano prezydenta, zebrano podpisy, złożono do Rady Warszawy profesjonalnie przygotowany projekt uchwały wraz z uzasadnieniem. W ciągu zaledwie 3 dni zebrano ponad 1200 podpisów. Inicjatywa potwierdziła, że mieszkańcy potrafią się zorganizować i działać.

Ale niestety ze strony włodarzy m.st. Warszawy kolejne niedopatrzenie, przeoczenie, czy opieszałość. Z uzyskanej odpowiedzi od przewodniczącej Rady Warszawy wynika, że mimo upływu prawie dwóch lat od nowelizacji ustaw, Rada Miasta nie określiła szczegółowych postanowień, związanych z warunkami formalnymi dla dokumentów obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej. Inicjatywy, która jest istotnym narzędziem zwiększania partycypacji obywateli w funkcjonowaniu samorządu terytorialnego. Inicjatywy, która pozwala mieszkańcom wpływać na politykę miasta i zmieniać swoje najbliższe otoczenie. Inicjatywy, która może być skuteczną odpowiedzią na niedobory demokracji w polskim życiu publicznym.

Bez mała dwa lata! Widać jak ważny dla włodarzy Warszawy jest głos mieszkańców!
To, niestety, nie jedyny przykład zwłoki, przewlekłości czy nieudolności urzędników warszawskiego ratusza. Od stycznia br. do dnia dzisiejszego, czyli 10 miesięcy, mimo wykładni Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju nie przygotowano projektu uchwały w sprawie obowiązującej stawki czynszu.

Często można odnieść wrażenie, że urzędnicy żyją w równoległym świecie, w którym rządzą się swoimi prawami. Istny Matrix! Co najgorsze, nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje działania. O ile radnych wybierają mieszkańcy, tak za dobór kadr w Urzędzie m.st. Warszawy i podległych jednostkach odpowiada prezydent.

A jeszcze nie tak dawno przewodniczący ugrupowania, rządzącego w Warszawie, twierdził że: „Polki i Polacy są najważniejsi ... władza powinna być blisko ludzi, aby mogła rozwiązywać ludzkie problemy, pochylać się nad ludzkimi sprawami.. to jest dzisiaj wyzwanie dla polskiej polityki i Koalicji Obywatelskiej”. Optymiści powiedzą „góra zapewne nie wie, co dzieje się na dołach”. Czyżby? Niestety, sam przewodniczący od dwóch lat nie znalazł czasu, aby odpowiedzieć na złożone przez warszawskie czynszówki pismo, czy spotkanie z przedstawicielami. Smutna rzeczywistość!
„Ze wzrostem poczucia władzy rośnie poczucie własności, a maleje poczucie rzeczywistości”

- Lew Tołstoj
Małgorzata Markowska
Stowarzyszenie Miejski
Eksperyment Mieszkaniowy MEM